Co warto zobaczyć w Zakopanem? Koszty wczasów w górach
lutego 26, 2017
Nie wiem, kiedy ten wpis trafi na bloga, ale piszę go od razu po moim przyjeździe z krótkich wczasów. Niestety nie mogłam pozwolić sobie na długi urlop, więc bez dłuższego namysłu wybrałam Zakopane. Dodatkowo mój wyjazd wsparła marka 4F, dzięki której nie zmarzłam podczas tych kilku dni w górach. Postanowiłam napisać dla Was krótki przewodnik po tym mieście. Niestety tym razem nie udało mi się zobaczyć wszystkich atrakcji turystycznych, ale to nie pierwszy i ostatni raz kiedy miałam okazję tam być. Jeżeli jesteście nastawieni na narty lub snowboard, to też tym razem niestety nie polecę Wam dobrych stoków, ponieważ zabrakło mi kilku dni na takie atrakcje, a ten wyjazd poświęcony był na 100% relaksowi i odpoczynkowi. Postaram się podać Wam we wszystkich możliwych miejscach ceny, abyście byli przygotowani na to, ile co mniej więcej kosztuje, jeżeli będziecie chcieli odwiedzić to miasto.
PIĄTEK
4:00 Pobudka.
5:35 Miałyśmy pociąg do Krakowa, ponieważ wpadłyśmy na pomysł, że w drodze do miejsca docelowego wpadniemy odwiedzić Smoka oraz wybierzemy się na pyszne śniadanie.
8:10 Spontanicznie wybrałyśmy miejsce na posiłek i kawę. Padło na kawiarnię o nazwie Tribeca Coffee, która mieści się przy krakowskim rynku. Wypiłam tam przepyszną miodowo-orzechową kawę i pierwszy raz w życiu miałam okazję zjeść szakszukę, a Paulina wybrała omlet z kozim serem. Było pycha!
11:15 Miałyśmy bus do Zakopanego.
14:00 Byłyśmy na miejscu i zanim zdążyłyśmy dotrzeć do hotelu, ja już skusiłam się na gorącego oscypka z żurawiną.
14:30 Paulina (link do bloga) znalazła świetny hotel na Krupówkach, który nazywa się Villa Vita. Jeżeli chcecie mieć wszystko pod nosem (sklepy, restauracje, Krupówki, Gubałówkę itp.), to śmiało mogę Wam polecić.
18:00 Pomimo śnieżycy za oknem postanowiłyśmy korzystać jak najwięcej i wybrałyśmy się pod skocznię gdzie czekały na nas atrakcje takie jak Lodowy Zamek i Labirynt. Dla osób z dziećmi – obok znajduje się też mini zoo. Jednak my wybrałyśmy opcję zamek + labirynt, a za bilet normalny zapłaciłam 28 zł. Niestety przez śnieg w zamku było dość ślisko i nie w każde miejscu udało mi się dojść. Natomiast labirynt koniecznie musicie odwiedzić. Wydawało nam się, że będzie to tylko atrakcja dla młodszych osób, ale bawiłyśmy się cudownie i nie tak łatwo było z niego wyjść.
20:00 Trafiłyśmy na kolację do Owczarni, która znajduje się na Krupówkach i znalezienie tam wolnego miejsca w weekend graniczy z cudem. Zamówiłam od dawna upragnionego szaszłyka + ziemniaczka w folii z masłem czosnkowym. Był to jeden z lepszych szaszłyków, jakie w życiu jadłam, jednak porcji, które są tam podawane, nie da się przejeść i najlepiej wziąć jedną dla dwóch osób. Ceny są bardzo podobne jak w warszawskich restauracjach, typowo turystyczne. Zupy ok. 15zł, oscypek – 14 zł, szaszłyk – 27 zł, ziemniaczek – 10 zł itd.
SOBOTA
9:00 Pobudka + śniadanie.
11:00 Pomimo smogu i słabej widoczności postanowiłyśmy wjechać na Gubałówkę. Wjazd i zjazd to koszt 23 zł. Oczywiście można nie kupować biletu i podjąć się wejścia na górę, ale my wolałyśmy zaoszczędzić czas na inne atrakcje.
11:30–13:00 Widoczność faktycznie była dość kiepska, ale udało nam się zrobić wiele zdjęć. Dodatkowo poszłyśmy na dość długi spacer i zjadłyśmy węgierskie słodkości (Kurtosz), których cena wahała się od 8 do14 zł w zależności od dodatków.
15:00 Wybrałyśmy się na obiad, ale tym razem nie polecę Wam tej restauracji, ponieważ Paulina kolejnego dnia w niej zatruła się kwaśnicą, która była najgorszą, jaką w życiu jadłam. Następnie poszłyśmy na bus, który zawiózł nas prosto do Białki Tatrzańskiej, gdzie wybrałyśmy się do Terma Bania. Przejazd w jedną stronę dla dwóch osób to koszt 13 zł, a bilet wstępu do term na 3,5 h, normalny, na wszystkie atrakcje kosztował mnie 89 zł. Planowałam zrobić dla Was tam kilka zdjęć, ale niestety za bardzo bałam się o mój telefon i chciałam zrelaksować się w 100%. Polecam Wam się tam wybrać, jeżeli będziecie w okolicy i warto zwrócić uwagę na bilety promocyjne (poranne i wieczorne), które my zauważyłyśmy dopiero przy wyjściu.
20:00 Wróciłyśmy około 20:00, wybrałyśmy się na szybką kolacje do Stodoły, gdzie zamówiłam sobie pajdę z chlebem, smalcem, ogórkiem + czosnkiem, hehe, uwielbiam! (cena 8 zł). Planowałyśmy później wybrać się na imprezę, ale poszłyśmy spać od razu po powrocie.
NIEDZIELA
8.30–10:00 Pobudka, śniadanie, ogarnianie.
11:00 Poszłyśmy na bus, który zawiózł nas do Kuźnic, gdzie znajdują się kasy biletowe na Kasprowy Wierch. Podróż busem na tej trasie to 3 zł w jedną stronę za osobę. Na miejscu czekała na nas ogormnaaaaa kolejka i spędziłyśmy w niej około 2 godziny, aby wjechać na górę. Wcześniej możecie kupić bilety przez internet i wjechać od razu, ale niestety są wtedy one o wiele drożej. Na miejscu za bilet ulgowy w dwie strony zapłaciłam 59 zł. Na górze widoczność była tak słaba, że w pewnym momencie żałowałyśmy tego wjazdu. Nie było dosłownie widać nic przez chmury i białą mgłę. Grzane wino w restauracji, która tam się mieściła, kosztowało 24 zł (!), gdzie w restauracji na Krupówkach ceny wahały się od 8 do10zł.
16.00–17:00 Wróciłyśmy do hotelu i postanowiłyśmy chwilkę odpocząć.
PONIEDZIAŁEK
8:30–10:00 Pobudka, pakowanie, śniadanie.
11:00 Pogoda znacznie się poprawiła, a niebo było bez skazy. Postanowiłyśmy ponownie wjechać na Gubałówkę. Miałyśmy już wybrane miejsca, które chciałybyśmy zobaczyć, ponieważ dwa dni wcześniej przez mgłę nie byłyśmy nic w stanie dostrzec. Szukałyśmy idealnego miejsca na wypicie pożegnalnej herbatki i podziwianie otaczających nas widoków. Moim oczom ukazało się perfekcyjne miejsce, które było umieszczone na zboczu Gubałówki. Bez wahania postanowiłam zejść z góry, aby tam trafić. Na miejscu okazało się, że znajdował się tam zapomniany bar, gdzie herbata kosztowała jedyne 4 zł! Na miejscu wynegocjowałam u pana biały kubek do zdjęć (heh). To było idealne podsumowanie naszego wyjazdu. Nie mogłyśmy napatrzeć się na otaczający nas widok.
13:00–14:00 Odebrałyśmy walizki z hotelu, poszłyśmy na szybki obiad, kupiłyśmy jedzenie do pociągu i wybrałyśmy się na PKP. Oczywiście nie mogłam oprzeć się, aby kupić oscypki do domu.
Spędziłam tam tylko trzy dni, ale powiem Wam, że wróciłam na maksa wypoczęta, z nową energią. Bardzo tego potrzebowałam i czuję, że moje baterie naładowane są na 100%. Niestety tym razem nie udało mi się wybrać nad Morskie Oko itp., ale mam nadzieję, że w kolejnym roku uda mi się ponownie odwiedzić Zakopane.
2 komentarze
Uwielbiam Zakopane zwłaszcza zimą :)
OdpowiedzUsuńA ja polecam chochołowskie termy! Ceny niższe, oczywiście najtaniej jest wieczorem tak jak pisałaś wyżej :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń