fashion week moimi oczami

listopada 17, 2015


fot. wzięte z Dzienniklodzki.pl

Zastanawiałam się dość długo nad napisaniem tego wpisu. Jechałam do Łodzi z myślą publikowania dla was relacji praktycznie na żywo. Jednak czasami są sytuacje, których nie da się przeskoczyć. Na początku padł mi laptop i korzystanie z internetu było dla mnie prawie niemożliwe. Następnie usunęła mi się relacja, którą pisałam na bieżąco po każdym pokazie. W końcu dzięki uprzejmości mojego czytelnika, który przyjechał ze swoim komputerem do mnie do hotelu, abym mogła dodać dla was relację, udało mi się opisać pierwszy dzień. Zmęczenie dawało się w kość, a jedyne rzeczy, o jakich marzyłam to przebranie się w wygodną piżamę, zmycie makijażu i pójście spać.

Kiedy w piątek wybrałam się na pokazy, uświadomiłam sobie, że więcej złego niż dobrego miałabym dla was do przekazania i korzystniejszym wyborem będzie odpoczynek. Jest to 5. lub 6. edycja, na której miałam okazję się pojawić i jestem rozczarowana... a nawet mogłabym powiedzieć, że odczuwam smutek. Idea jest znakomita. Kilka lat temu miało to ręce i nogi,ludzie, którzy odwiedzali Fashion Week, projektanci, wystawcy - teraz mam wrażenie, że wszyscy się wycofali. Kiedy jechałam na swoją pierwszą edycję, pół roku wcześniej szyłam z mamą kreację, którą zaprezentuję na miejscu. Tym razem nawet nie założyłam przygotowanych looków i poszłam w bardzo klasycznym wydaniu.



Co tak właściwie nie podobało mi się w tej edycji?


1) Ludzie - a może ich brak, pustki pustki i jeszcze raz pustki. Żeby w wieczornych pokazach Designer Avenue w drugim i trzecim rzędzie były wolne miejsca, to nie zdarzyło się nigdy. Nie ukrywam, że zawsze zależało mi na siedzeniu jak najbliżej wybiegu. Chciałam wszystko zobaczyć z bliska, wykonanie, tkaniny. Tym razem wybierałam ostatni rząd lub górę.


2) Pokazy - w pewnym momencie miałam wrażenie, że jestem na jednym i tym samym pokazie od rana, większość na jedno kopyto. Mało odkrywcze i pracochłonne. Miałam wrażenie, że niektóre kolekcje były robione na ostatnią chwilę, a inspiracje do ich wykonania były czerpane z dziwnych i niezrozumiałych dla mnie źródeł. Oczywiście kilka pokazów się obroniło, szczególnie - z tego co miałam okazję już niestety obserwować online - wydarzyło się to w większości w niedzielę. Kiedy zobaczyłam pewną kolekcję, bo nie chciałabym już tak brzydko po imieniu wymienić, niemalże dostałam zawrotów głowy i miałam ochotę spakować się jak najszybciej do Warszawy.


3) Showroomy - kilka lat temu chciałam wykupić wszystko wywieszone na stoiskach. Tym razem można było znaleźć nieliczną ilość perełek, a przecież mamy tyle genialnych polskich projektantów. Wszystkiego było mało, a obejście wszystkich wystawców zajęło mi jedną przerwę pomiędzy pokazami.


4) Jedzenie - i ponownie jego brak. Pokazy zaczynały się o 13, a kończyły nawet (w piątek) o północy .Wiecznie chodziłam głodna i zamiast skupić się na Fashion Weeku, zastanawiałam się skąd mogę zdobyć jedzenie, ponieważ blisko miejsca, w którym odbywał się ten event, nie było sklepów i restauracji.


5) Brak kolorowych ptaków - sama sobie się dziwię, że to mówię. Mam wrażenie, że większość odpuściła sobie przyjazd do Łodzi i jak teraz się zastanawiam, to była dobra decyzja. Kiedyś czekało się w ogromnych kolejkach, a tym razem nawet nie musiałam stać kilka minut. Z jednej strony świetnie! Nikt nie podeptał mi butów, nie szturchał w ogromnej kolejce, ale przez to nie czuło się tej całej otoczki modowej imprezy.

6) Projektanci - w tym roku było bardzo dużo projektantów, o których słyszałam pierwszy raz, a staram się wszystko śledzić na bieżąco. Wcześniej podczas wieczornych pokazów można było zobaczyć naprawdę znane nazwiska.



Wybaczcie, że musicie to oglądać, ale chciałam pokazać wam, jak prezentowały się pierwsze rzędy w tym roku (prócz kilku wyjątków oczywiście).

fot. Monika


Nie dajcie się się zmylić! Bo kolekcja Odio i Pieczarkowski była jedną z lepszych podczas tej edycji .






Tym razem nie czułam totalnie klimatu. Mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać wiele minusów. Nie jest to miły widok, że wszystko zmierza w kiepską stronę. Fashion Week w Łodzi miał duży potencjał. Największym plusem tej edycji było spotkanie się ze znajomymi, których i tak nie przybyło tak dużo jak w ubiegłych latach. Zamiast pokazywać wam zdjęcia z pokazów, postanowiłam pokazać wam jak to wszystko wyglądało moimi oczami i moich znajomych.

You Might Also Like

5 komentarze

  1. masz dużo racji, nawet cieszę się że nie pojechałem na tą edycję :( nie chce wiedzieć co będzie za rok! :(

    www.casper-fashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. też byłam teraz na Fashion Weeku, mam nieco inne zdanie niż Ty, ale pewnie dlatego, że byłam tam pierwszy raz i nie miałam porównania z wcześniejszymi edycjami:) Na moim blogu opisałam swoje wrażenia, zapraszam http://scarlecinka.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super post :)
    Szkoda tylko, że nie pozytywny. Miałam jechać na tegoroczny Fashion Week i teraz nie wiem czy się cieszyć, że nie pojechałam i czy wybierać się za rok, czy nie :(

    Zapraszam: Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że jednak nie napisałaś nic o pokazach. Rozumiem, że jesteś rozczarowana, ale czekałam właśnie na relacje z wspomnianych pokazów ;)

    OdpowiedzUsuń